Prowadzenie równolegle ze swoim blogiem strony na Facebooku, Google+ czy konta na Twitterze to zazwyczaj dobry pomysł. Zdobywasz w ten sposób darmowe dodatkowe miejsce do promocji bloga oraz masz możliwość zwiększenia swojej audiencji poprzez udostępnianie treści przez czytelników. Największym problemem jest jednak zdobycie tych polubień, plusów czy obserwujących osób. Ale ja znalazłem na to dobry sposób (chociaż nie jest doskonały), który możesz zastosować również u siebie.

Moim sposobem jest ukrywanie części treści przed osobami, które „nie lubią” mojej strony w którymś serwisie społecznościowym. Tutaj wychodzi pierwsza wada (na pewno wada?) wtyczki LT Keep Reading. Nie odpytuje ona żadnego API o to czy dany użytkownik lubi daną stronę, np. na Facebooku. Z drugiej strony to znacznie upraszcza jej budowę. Informacja o tym, czy ktoś „lubi” albo „dał +1” zapisywana jest jako ciasteczko. Treść jest umieszczona w divie, któremu nadawany jest atrybut display: none.

Problemem może być kiedy jakiś wierny czytelnik polubił już naszą stronę, dał +1 i obserwuje nas na Twitterze. W takim przypadku musi odkliknąć któryś przycisk i kliknąć go ponownie, aby odkryć treść. Mimo to wyniki są bardzo dobre, o czym niżej. Najpierw mały tour po wtyczce, która jest odpowiedzialna za to zamieszanie.

Like to Keep Reading, czyli polub, aby czytać dalej

Wtyczka ma kilka podstawowych funkcji. Możemy wyłączyć wybrane z serwisów społecznościowych, aby wyświetlać tylko jeden przycisk. A dostępne są:

  • Facebook
  • Google+
  • Twitter

Możemy również ustawić bardziej szczegółowe opcje dla każdego z buttonów.

Dodatkowo kilka ustawień styli (wystarczające) oraz bardzo przydatna opcja ukrywania ramki po kliknięciu w przycisk.

Ustawienia ramki - LT Keep Reading

 

Aby ukryć treść we wpisie wystarczy, że obejmiemy interesujący nas fragment w shortcode:
[ like_to_read ] [ /like_to_read ]
Albo użyjesz przycisku w edytorze wizualnym, który wstawi shortcode za Ciebie.

Wyniki

Poniżej statystyki z poszczególnych serwisów + Google Analytics. Ja używałem przycisków Facebooka i Google+. Zgodnie z przewidywaniami najlepiej wypadł Facebook chociaż wydawać by się mogło, że ludzie klikają w przyciski z tych serwisów, których nie używają (a tak niestety jest z Google+). Okres przez który robiłem badanie to 14 dni.

Facebook

  • Początkowa liczba polubień: 156
  • Liczba polubień dzięki wtyczce: 66
  • Liczba anuowań lubię to: 10

Czyli w rozrachunku w ciągu 14 dni zyskałem 56 lubię to. To jest wzrost o 42,3%.

Statystyki Facebook

Google+

  • Początkowa liczba plusów: 14
  • Początkowa liczba obserwujących: 4
  • Liczba plusów dzięki wtyczce: 7

Wzrost obserwujących do 7 osób nie jest (chyba) zasługą wtyczki, ponieważ dzięki niej można tylko dawać +1. Tak więc w ciągu 14 dni uzyskałem +7, a to oznacza wzrost o 50%. Wynik może być obarczony dużym błędem przy tak małej ilości +1.

Google Analytics

Warto wspomnieć jak zachowywali się użytkownicy na blogu. Obawiałem się, że drastycznie zmaleje czas odwiedzin i wzrośnie współczynnik odrzuceń. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało!

Statystyki Google Analytics

 

Współczynnik odrzuceń utrzymuje się cały czas na takim samym poziomie.

Podsumowanie

Powyższe statystyki z Google Analytics potwierdzają, że zaimplementowanie takiego ukrywacza treści nie musi (ale może!) negatywnie wpłynąć na stronę, a przynieść dodatkową liczbę polubień. Użytkownicy, którzy klikają w te przyciski są zainteresowani treścią, do której chcą się dostać. Jest też duże prawdopodobieństwo, że będą zainteresowani kolejnymi artykułami publikowanymi na Facebooku i Google+. To dodatkowo minimalizuje prawdopodobieństwo anulowania lubię to przy pierwszym następnym artykule.

A Ty co myślisz o takim sposobie „wyłudzania” lubię to i +1?

Opublikowany przez Kuba Mikita

Miłośnik minimalizmu i prostoty, bo nie potrafi stworzyć niczego ładnego. Ma kołdrę, na której wypisane są funkcje WordPressa.

30 odpowiedzi na “Jak zdobyć fanów na Facebooku, Google+ i Twitterze – Case Study”

  1. Ciężko dobrać do tego grupę docelową, przecież nie wstawię tego na stronę gdzie nie odwiedzają mnie ludzie młodzi… starsi mają opory w posiadaniu FB i Google+, ale na jakiś blog i programowaniu czy grafice powinno ujść ;)

    1. Oczywiście, grupę docelową trzeba dobrać. Ale zakładam, że każdy zna swojego czytelnika i jest w stanie określić czy może on posiadać konto na którymś portalu społecznościowym, czy nie.

  2. Temat interesujący, ale brak sprawdzania przez wtyczkę rzeczywistych serwisów pod kątem „lajków” może być na dłuższą metę bardzo denerwujący. Raz czy dwa użytkownik odkliknie i powtórnie zaznaczy, ale po raz dwudziesty? Myśle że kilka tygodni to zbyt krótki okres na testy.
    Taki system jest wykorzystywany na wielu stonach jako forma „płatności” naprz. za templaty. I tam się zgadzam w 100% z takim sposobem. Niby za darmo, ale jednak jakąś czynność wykonać trzeba. Fakt faktem – polubienia,lajki itp itp stały się niejako kolejną wirtualną walutą, za którą można nabyć określone usługi.

    I jeszcze taki mały wtręt, po wyłączeniu styli to wiadomo że ukryta treść jest widoczna ale dodatkowo ukazuję się takie coś:
    „SECURITY WARNING: Please treat the URL above as you would your password and do not share it with anyone.”

    1. Z tym, że ludzie nie czyszczą ciasteczek. A takowe zapisywane jest na bardzo długo. Dodatkowo u mnie większość użytkowników jest nowa. To minimalizuje takie sytuacje. Kiedy zaczną się problemy – spadnie czas odwiedzin, podskoczy współczynnik odrzuceń to winowajca będzie raczej tylko jeden ;)

  3. Wyniki jakie prezentujesz zachęcają do instalacji wtyczki. Chyba ją uruchomię i będę obserwował jakie da efekty.
    Pewnie nie zdobędę tym sposobem fanów z grupy docelowej ale sądzę, że przy niewielkiej liczbie „lubiących” warto na początku zdobyć kolejnych. Być może tym sposobem zyskam więcej czytelników na blogu.
    Pozdrawiam,
    Jacek Pastuszko

  4. Założenie bardzo interesujące – chcesz więcej polub daj plusa… Super, że jesteś Kuba i testujesz te nowinki bo z jednej strony są plusy takie jak szansa na więcej polubień, Google plusów oraz pewna stymulacja użytkowników którym normalnie „nie chciałoby się” kliknąć a tak albo zobaczą treści które ich interesują albo nie. Są też minusy w postaci głupich komunikatów. Może wtyczka zostanie dopracowana i kliki będą bardziej inteligentne albo po analizie % odrzuceń i czasu na stronie lepiej nie używać tego rozwiązania.

  5. Spróbuję przetestować u siebie, chociaż sam jestem do tego trochę sceptycznie nastawiony. Nie lubię „naciągać” ludzi, żeby coś zrobili z przymusu. Piszę z własnej potrzeby ;)

    Pięknie opisane, zresztą jak zwykle. Dzięki

  6. Ja osobiście jestem negatywnie nastawiony do tego typu wtyczek. Takie żebractwo like-ów. Rozumiem treść dla zarejestrowanych, ale jak nie polubisz nie przeczytasz? Zbyt nachalne.

  7. Na chwilę obecną żadne zainteresowanie treścią nie zmusi mnie do klikania w przyciski tylko dlatego, że jej autor tak sobie umyślił. Moim zdaniem takie zagrywki i szantaż „przyciskowy” świadczą o braku szacunku do odbiorców i o traktowaniu nas jak bydła, które ma za zadanie tylko klikać, gdzie się da. Chore to jest i tyle.

    1. Dario, ja jestem przekonany że moja treść jest dobra. Widzę, że udało mi się Ciebie zaciekawić kilkoma wpisami, bo wędrujesz od jednego do drugiego. Nie zmuszą Cię oczywiście do klikania, ale uważam że prowadzenie takiego rozwiązania to nie „traktowanie jak bydło”, a obopólny zysk. Czytelnicy zyskują wiedzę, którą umieściłem w artykule, a ja dostaję like albo +1. Tak to działa :)

  8. Ciekawe rozwiązanie na zbieranie like czy +1, szczególnie jeśli nie ma tego za wiele na naszej stronie. Na dłuższą metę co prawda może to być jednak męczące, ale zawsze można zdecydować się na wyłączenie takiej wtyczki. Spróbuję zastosować u siebie ;)

    1. Czy można znaleźć – nie mam pojęcia. Czy jest możliwe – owszem :)

  9. Dzięki, mam nadzieję, że uda nam się w przyszłości zdobyć kilku fanów do naszej firmowej strony.

  10. Szukałam konkretnego artykułu, kliknęłam „lubię to”, żeby go przeczytać. Teraz wróciłam, bo kliknęłam we wpis na FB (wcześniej się zdziwiłam, że w ogóle mam taką stronę w aktualnościach :-) ) A więc to z pewnością działa, jednak ciągle czuję dyskomfort, że zostałam do tego zmuszona. Z drugiej można to faktycznie potraktować jako formę zapłaty za treść.

  11. Wtyczka ciekawa mimo pewnych mankamentów.
    Uważam że sprawdzi się tylko w przypadku publikacji unikatowej i mało dostępnej treści. W przypadku treści mało ciekawych początkowy sukces to tylko sprawdzenie jakości i fachowości autora.
    Żeby wtyczka się sprawdziła trzeba mieć świetne artykuły – a jeżeli mamy świetne artykóły wtyczka będzie zbędna.

  12. Wtyczka ciekawa choć fakt, że może irytować.
    Pytanie, czy jest jakaś możliwość udostępniania wybranych treści, stron i/lub wpisów wyłącznie sybskrybentom? Jednocześnie aby część wpisu pojawiała się dla wszystkich.

    1. Oczywiście, że jest tak możliwość. Wszystko jest kontrolowane shortcodem.

        1. Niestety normalnie tego nie zmierzysz. Jedynie poglądowo masz źródła polubień (fb, znajomi, strona, widget) w statystykach strony na Facebooku.
          Jeśli chciałbyś konkrety z którego wpisu i ile to trzeba by było przepuścić przez jakieś narzędzie przekierowujące i zbierające takie statystyki. Ale to chyba trzeba by było napisać takie coś samemu :)

  13. Strasznie nie lubię gdy muszę polubić stronę by móc coś przeczytać do końca, zwykle to jestem na takiej stronie tylko jeden raz. Niekiedy po przeczytaniu artykułu, anuluję „lajka”….

    Ale, zdarzają się wyjątki, właśnie przy stronach gdzie ktoś pisze długi i rzeczowy artkuł.

  14. Już podczas pierwszego klikania w polubienie artykułu poczułem dyskomfort i ręka mi zadrżała. Teraz po przeczytaniu tego wpisu utwierdziłem się, że powinienem być na takie rzeczy bardziej wyczulony i słuchać swoich odczuć.

    Treści są dość ciekawe i z chęcią odpłaciłbym Ci się Kuba jakimś miłym słowem i komentarzem, niemniej jeśli dla Ciebie moja obecność tutaj i czytanie Twoich wpisów to klik, który gdzieś tam sobie zliczasz… to zaraz kliknę i zamknę okno tego bloga.
    Jak większość ludzi tak i ja nie lubię być traktowany przedmiotowo.
    Zastanów się czy chcesz dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem budując tym samym swoją markę osobistą czy zbierasz kliki.

    I pomyśleć, że przez chwilę chciałem tu nawet jakiś ciekawy wpis gościnny umieścić. Jak pomyślę, że ludzie musieli by klikać żeby mnie czytać… ciarki na plecach :)

    1. Po części masz rację, a z drugiej strony blokowanie treści to czysty marketing. W tej branży nawet jak czytelnik stwierdzi, że treść jest przydatna to prawie od razu wychodzi. Współczynnik odrzuceń na poziomie 70%.

      No i chciałbym zauważyć, że treść za polubienie serwuję tylko w najpopularniejszych artykułach :)

Możliwość komentowania została wyłączona.